-Lilka! –
podskoczyła, słysząc głos Rogacza. – Wybacz. Przestraszyłem cię? – uniósł brwi
do góry.
-Zamyśliłam
się. Czemu nie jesteś na zewnątrz z innymi?
-Miałem
szlaban u Filcha. – uśmiechnął się krzywo.
-Pani Norris
cię wkurzyła?
-To chyba
najohydniejszy kot, jaki chodził po tym świecie… - stwierdził, a Lily zaśmiała
się cicho.
-To co jej
zrobiłeś?
-No wiesz… Przez jakiś tydzień słuchała jak Jęcząca
Marta użala się nad sobą w łazience. Trochę pogadałem z Martą i ona postanowiła
jeszcze bardziej uprzykrzyć życie przyjaciółce naszego woźnego. – uśmiechnął
się po huncwocku.
Przez chwilę
nastała krótka cisza, którą przerwało
wejście do Pokoju Wspólnego, Madison Beer. Była to dziewczyna o zielonych
oczach i brązowych, falowanych włosach. Mady
(tak była nazywana przez znajomych) zanana była jako szkolny fotograf. Aktualnie była na szóstym roku w Hogwarcie.
-Cześć wam!
– przywitała się z dwójką gryfonów. – James, co z obiecanym mi spacerem? –
spojrzała chłopakowi w oczy.
-Przepraszam
cię Mady! Kompletnie zapomniałem… - poczochrał swoje włosy jeszcze bardziej (o
ile było to możliwe) – Chodźmy teraz! Lilka? Idziesz?
-Nie mam
zbytnio nastroju. Lećcie – uśmiechnęła się smutno, a Potter ruszył z Beer
uprzednio przepuszczając ją przed portretem Grubej Damy.
Lily jeszcze przez chwilę wpatrywała się w
miejsce w którym zniknęła dwójka gryfonów. Po kilku minutach wstała i ruszyła w
stronę swojego dormitorium. Zatrzasnęła drzwi pokoju i rzuciła się na swoje
łóżko.
Głupia! Głupia! Głupia! Powtarzała
sobie w myślach. Ale przecież James nie będzie czekał na nią wieczność. To było
jasne, że w końcu sobie kogoś znajdzie, a taka Madison jest ładna,
inteligentna, miła, lubi grać w quidditcha i do tego pięknie śpiewa!
Nawet nie
zauważyła kiedy z jej oczu poleciały pierwsze łzy. Do dormitorium jak burza
wpadła Dorcas.
-Merlinie! –
usiadła na skraju łóżka Rudej. – Lily nie płacz. Uspokój się. Widziałam Jamesa
i mogę cię zapewnić, że jego i Mady nic nie łączy.
-Skąd wiesz,
że chodzi o niego? – rudowłosa podniosła wzrok na swoją najlepszą przyjaciółkę.
-Evans…
możesz ukrywać przed wszystkimi, ale mnie nigdy nie oszukasz – uśmiechnęła się
do niej. – A Potter i Mady są tylko przyjaciółmi. Czemu mu nie powiesz co
czujesz?
-Nie wiem,
Dorcas. A czemu ty nie wyznasz swoich uczuć Łapie? Nie zaprzeczaj, bo przede
mną nic nie ukryjesz. – zagroziła palcem.
-Bo to
idiota i kompletny dupek. – wzruszyła ramionami - No i nie mam odwagi. –
zagryzła wargę.
-Odwaga
zawsze się znajdzie Dor. Nie łam się i mu to powiedz. Wiesz, że później może
być już za późno? – położyła jej swoją dłoń ramieniu. – Spójrz na mnie Dori. - Czarna powoli uniosła głowę - Jesteś silną osobą i dasz sobie radę nawet z takim idiotycznym Blackiem!
Rozumiesz? – Meadowes pokiwała głową na znak, że rozumie. – Obiecaj mi coś.
-Co dokładnie?
-Powiesz mu
to jak najszybciej.
-A jak nie
będę dla niego dobra? A jak mnie zostawi?
-To wtedy
będzie musiał zadrzeć ze mną. – uniosła jedną brew i zrobiła szatańsko gniewną
minę.
James spokojnie spacerował z Mady po
błoniach. Chodzili w milczeniu. Do okularnika uśmiechało się mnóstwo uczennic
Hogwartu. Kiedyś puściłby do nich oczko lub trochę z którąś poflirtował, ale
teraz się zmienił. Jest inny. Obiecał sobie, że zrobi wszystko, aby Ruda dała
mu szanse, ale czy to ma w ogóle jakiś sens?
-O czym tak
dumasz? – uśmiechnęła się do niego brunetka i odrzuciła swoje długie włosy na
plecy.
-Jak
myślisz?
-Evans. Znowu ona. Słuchaj James. Wiecznie o niej myślisz, przecież tak nie da się żyć.
Umów się z nią wreszcie. Spróbuj chociaż.
-Wiesz
doskonale, że próbuje od czwartej klasy. – nadąsał się.
-Ale teraz
się zmieniłeś. Jesteś inny i Lily patrzy na ciebie inaczej. Ty tego nie
widzisz, ale gwarantuje ci, że była wprost załamana kiedy po ciebie przyszłam.
Była zazdrosna, James. – położyła mu dłoń na ramieniu.
-Co tam
gołąbeczki? – za plecami Beer jakby z nikąd wyrósł nie kto inny jak Syriusz
Black.
-Black! –
Mady złapała się za serce. – Czy ty chcesz żebym na zawał zeszła?
-Skąd
cukiereczku. – Łapa objął ją ramieniem w mało przyjacielski sposób, ale
dziewczynie to ewidentnie nie przeszkadzało.
-Właśnie
chciałam wytłumaczyć Rogaczowi, że potrzebuje dziewczyny.
-O tak
Potter. Nie wytrzymam dłużej twojego użalania się nad sobą. Evans tamto, Evans
siamto. Tak się dłużej nie da. – przekręcił oczami Syriusz.
-Dzięki,
przyjacielu. Można na tobie polegać.
-Każdy chce
dla ciebie dobrze, Rogasiu. Zrozum to.
-Dziękuje bardzo za taką pomoc, ale zrobię jak będę
chciał. – oznajmił i zostawił ich samych.
Problem polega na tym, że Rogacz nie chce nikogo poza Lily. Nie ma drugiej takiej jak Ruda. Czemu ma się doszukiwać kogoś innego? Dla jej zazdrości? Przecież to nie ma sensu, a możliwe, że przez to jeszcze bardziej go znienawidzi.
Włożył ręce w kieszenie i swobodnym krokiem zmierzał przez korytarze Hogwartu do Sowiarni, mając nadzieje, że nikogo tam nie spotka. Nie patrzał pod nogi i zderzył się z jakąś rudowłosą dziewczyną, która niosła stertę opasłych książek, które z trzaskiem wylądowały na podłodze. Chłopak natychmiast schylił się aby pomóc ów dziewczynie. Napotkał jej wzrok. Spojrzał w zielone, migdałowe, piękne oczy. Tęczówki, które tak kochał były teraz zaszklone. Zorientował się, że dziewczyna płakała.
-C-Coś się
stało, Lily? – zająknął się chłopak.
-Obchodzi
cię to, Potter? – prychnęła.
-Wracamy do
nazwisk, Evans?
-Owszem.
-O co ci
chodzi? Zrobiłem ci coś?
-Po prostu
się ode mnie odwal. Tyle potrafisz? – chciała go wyminąć, ale ten złapał ją za
ramię i zwinnie odwrócił do siebie tak, że stali teraz twarzą w twarz, bardzo
blisko siebie.
-Wiesz
dobrze, że nie potrafię. – szepnął tak, że dziewczyna zadrżała. – Popatrz na
mnie.
Lily uniosła wzrok i napotkała oczy chłopaka, który miały
cudownie orzechowy kolor.
Chłopak chwycił jej twarz w swoje dłonie.
Koniuszkiem kciuka przejechał jej po policzku, tuż przy ustach. Evans lekko
uchyliła wargę pod wpływem jego dotyku. Z jednej strony chciała stamtąd uciec i
o nim zapomnieć, a z drugiej strony wiedziała, że nie uda się jej zapomnieć.
Miała ochotę rzucić się na niego i pocałować go w taki sposób jaki jeszcze nie
całowała nikogo.
James pochylił się nad nią, a gdy ta zamknęła
oczy i czekała na to co się wydarzy, on
delikatnie musnął jej usta swoimi. Kiedy poczuł, że dziewczyna nie
protestuje, postanowił całować ją trochę namiętniej i objął ją jedną ręką w
tali, a drugą zanurzył w jej włosach. Lily oddawała każdy pocałunek całą sobą,
a nogi miała jak z waty. Delikatnie cofnęła się w tył nie odrywając się od ust
Potter i wpadła na ścianę. Kilka krótkich całusów i odsunęła się od chłopaka.
Oblizała usta, zagryzła dolną wargę i założyła pasmo włosów za ucho, po czym pobiegł do swojego dormitorium nie oglądając się za siebie. Rogacz stał tam
jeszcze chwile i wpatrywał się w miejsce, w którym zniknęła jego ukochana.
Wziął głęboki wdech i pięścią walnął w ścianę, po czym włożył ręce do kieszeni
i powędrował tak samo jak Evans do swojego pokoju.
-Uwaga!
Uwaga! – rozbrzmiał głos dyrektora, podczas wieczornej uczty w Wielkiej Sali –
Drodzy uczniowie, chcę was powiadomić, że jutro odbędzie się pierwszy w tym
roku szkolnym, wypad do Hogsmead. Mogą w nim uczestniczyć tylko i wyłącznie
uczniowie od klasy trzecie wzwyż, za zgodą rodzica lub opiekuna prawnego. –
uczniowie starszych klas zaczęli wiwatować i bić brawa – A teraz życzę wam
smacznego – uśmiechnął się Albus Dumbledore.