sobota, 18 kwietnia 2015

3.O nogach Evans, Felixsie i kłopotach.

  -Lily, obudź się. Zaraz lekcje - powiedziała Dorcas. Ruda jedynie mruknęła coś nie zrozumiałego i zakryła się szczelniej kołdrą. 
Czarna, postawiła więc na nieco radykalniejsze środki i poszła po Rogacza.
-EVANS! WSTAWAJ! - krzyknęła jej do ucha, ale i to nie poskutkowało. James stał oparty o kolumny łóżka Evans i przyglądał się tej sytuacji z rozbawieniem.
-Liluś.. Potter tu jest - mruknęła jej słodko do ucha.
Poskutkowało. Lily jak burza wyskoczyła z łóżka, a jej oczom ukazał się sam Rogacz. Stał i patrzył na nią ognistym spojrzeniem, a ona zdała sobie sprawę z tego, że jest ubrana jedynie krótki top i bieliznę. Ruda oblała się szkarłatnym rumieńcem i weszła do łazienki. Chłopak patrzył jeszcze na drzwi za, którymi dopiero co zniknęła Lily.
- Dziękuje za pomoc James, ale już możesz iść - oznajmiła mu Meadowes, na co chłopak tępo kiwnął głową w jej stronę i wyszedł z dormitorium dziewczyn. Zapomniał jednak rzucić odpowiedniego zaklęcia na schody i zamieniły się one w ślizgawkę. Obecni w PW (Pokoju Wspólnym) ryknęli śmiechem, widząc Rogacza.


  Huncwoci szli właśnie na śniadanie do WS (Wielka Sala). Syriusz zastanawiał się co Meadowes chciała od Rogacza. Jedna z najpiękniejszych dziewczyn w szkole. Co więcej nie była ona tą pustą lalą, tylko inteligentną dziewczyną. Lubiła quidditcha i umiała świetnie grać! Czarna, zawsze podobała się Łapie. Starał się do niej zagadać nie jeden raz, ale nigdy mu to nie wychodziło. To było dla niego naprawdę dziwne, bo z innymi dziewczynami szło mu to całkiem nieźle.

  -James, co ty taki nieobecny? – spytał Remus, patrząc na Jamesa spod swojej owsianki.
-mmm? – mruknął Rogacz, patrząc na Rudą, która konsumowała kanapkę.
-Pytam się: Czemu. Jesteś. Taki. Nieobecny. – powtórzył wolno Lunatyk.
-mhmm – otrzymał w odpowiedzi. Peter i Syriusz zaśmiali się głośno.
-Daj spokój Lunio. Nasz Rogaś po prostu jest zajęty obserwowaniem naszej Lilki. – powiedział Łapa. – Hej, James! Zaraz się obślinisz. – zachichotał i poklepał przyjaciela po plecach.
-Syriusz, czy ty widziałeś nogi Evans? – zapytał nagle Potter, przygryzając paznokcia.



- Tak, jasne James, co chwila zaglądam jej pod szatę i je podziwiam. – zironizował.
- Uwierz mi stary, jest co podziwiać. – westchnął Rogacz, po czym wstali i całą paczką udali się na zajęcia.


  Pierwsze były Eliksiry ze ślizgonami. Te zajęcia prowadził Slughorn. Był opiekunem domu węża. Cały czas mówił Evans, jak bardzo chciałby ją mieć w swoim domu. Ruda uważała go za dość specyficznego człowieka. Lubił on faworyzować uczniów. Wśród gryfonów z siódmego roku wybrał sobie: Lily – za niezwykły talent do eliksirów, Ann – za to, że jej ciocia była ceniona w ministerstwie magii, Jamesa – za to, że był synem znanego aurora i uzdolnionym uczniem, oraz Syriusza- za to, że był tak samo zdolny jak James i po prostu… był Blackiem.

  Ród Blacków od pokoleń był uważany za bardzo szlachetny, ale Syriusz nienawidził swojego nazwiska. Większość swojej rodziny też nienawidził. Blackowie, to jeden z „najczystszych” rodów. Łapa był jedynym gryfonem w rodzinie (reszta to sami ślizgoni). Nie obchodziło go to czy ktoś był półkrwi czarodziejem, mugolakiem, czy mugolem. Rodzina jednak, uważała go za „zdrajcę własnej krwi", dlatego Łapa w wakacje, przed piątą klasą uciekł z domu i zamieszkał u Potterów.

  - Witajcie! – przywitał się profesor - Dziś zajmiemy się ważeniem wywaru żywej śmierci. Ktoś, coś o nim słyszał? – kilka rąk wystrzeliło w górę – Lily, proszę.
- Jest to silny środek usypiający, powoduje omdlenia, które dla niedoświadczonego czarodzieja mogą wyglądać jak śmierć. Powoduje ją tylko w wypadku skrajnego przedawkowania.- wyrecytowała Evans.
- Dziękuje. 5 punktów dla Gryffindoru. A kto powie mi co to jest eliksir Felix Felicis? – tym razem w górze wisiało o wiele więcej rąk – James. – wybrał.
- No więc… Felix Felicis to inaczej płynne szczęście. Osoba, która go wypije przez pewien czas ma szczęście, jest pewna siebie i wszystko się jej udaje. Eliksir ten jest niezwykle trudny do uwarzenia . Mały błąd może nas wiele kosztować – tu mrugnął porozumiewawczo do huncwotów.
-Świetnie! 5 punktów dla Gryffindoru! Cudownie mieć takich uczniów w klasie. Jak już wielokrotnie mówiłem, dobrze by było was mieć w Slytherinie! – uśmiechnął się Ślimak.
-W życiu! Wszystko tylko nie te ohydne węże. – szepnął Łapa do Jamesa i przybili sobie piątki pod ławką.
-Ten kto uwarzy najlepiej wywar żywej śmierci, dostanie dziś trochę szczęścia – rzekł profesor i wyjął z kieszeni buteleczkę ze złotą cieczą w środku – Macie czas do końca lekcji. Ingrediencje i sposób zrobienia macie opisane w podręczniku. Powodzenia!
Pod koniec lekcji tak naprawdę tylko dwie osoby walczyły o płynne szczęście. Była to Lily i Severus Snape (którego dziewczyna wprost nienawidziła). Reszta klasy już straciła nadzieje, że cokolwiek im wyjdzie. Peter nawet nie próbował po tym jak dodając zły składnika podpalił sobie kociołek.
-Zobaczmy co tu upichciliście! – zachichotał Slughorn, gdy zbliżał się dzwonek – Panno Meadowes, to co pani ma w kociołku do niczego się nie nadaje.- zacmokał- A u pana, panie Black to zwykła woda – podszedł do Snape’a – No, no Severusie.. jest bardzo dobrze! – pochwalił ucznia –A co my tu mamy? – popatrzał w kociołek Rudej – Lily ten eliksir jest wprost idealny! Mamy zwycięzcę. Gratuluje! 15 punktów dla Gryffindoru i Felix Felicis dla ciebie – wręczył jej flakonik.


  

  -Gratulację Lilka! – powiedziała Ann do rudowłosej. – Widziałaś minę Snape?
-Ta, huncwoci pewnie mieli z niego ubaw. – odpowiedziała.
-Był pewny, że dostanie w te swoje obślizgłe ręce Felixa. Wyobrażacie sobie? Smarkerus natychmiast wręczyłby go ślizgonom na mecz. – oburzyła się Alicja. – Lily jak ty mogłaś się z nim przyjaźnić?
-Przed Hogwartem był to tylko Sev, a teraz zmienił się w Smarka. Po prostu stał się prawdziwym ślizgonem. – tłumaczyła Evans. – Teraz już nie zadaję się ze Szlamami.
-Nie mów tak! – skarciła ją Czarna. – Krew nie ma znaczenia.
-Dla was nie, ale dla takich jak on, krew ma bardzo duże znaczenie. – Ruda uśmiechnęła się smutno.




  Cztery gryfonki z siódmego roku siedziały w swoim dormitorium. Alicja leżała czytając jakieś magiczne pismo o modzie, Anna odrabiała transmutację, a Dorcas i Lily leżały na łóżku patrząc się tępo w sufit.
Nagle w okno zaczęła pukać sowa. Blondynka wstał i wpuściła zwierzątko, po czym odebrała list. Ptak odleciał.
-Ala to do ciebie – oznajmiła Lorens i podała przyjaciółce kopertę. Sprint otworzyła jej zawartość.
-Zabije go.. – szepnęła tak, że dziewczyny ledwo ją słyszały. Wzięła do ręki różdżkę i wybiegła z pokoju z rządzą mordu w oczach, zostawiając list. Dziewczyny natychmiast się do niego dobrały.
-Na gacie Merlina! – powiedziała Dora zakrywając buzie rękoma.                                                   
-Będą kłopoty. – stwierdziła Ruda, po czym wszystkie ruszyły za Alicją.





Hejo, hej! No więc jest i rozdział. Wiem, wiem, wiem zostawiłam w niepewności, ale cóż.. bywa XD Trochę choruje, ale ta choroba jest jakaś niezwykła, bo daje mi solidnego kopa do pisania, a w dodatku mam magiczny przypływ weny :D Dodałam nowe gify na stronie bohaterowie i zachęcam do zajrzenia ;) To na tyle. 
Pozdrawiam, 
Rudzielec.

niedziela, 12 kwietnia 2015

2. „A co Black boisz się, że mam lepszą głowę?”

   Witajcie, cześć i czołem! Kolejny rozdział opowiadania jest według mnie słaby, ale to tylko wstęp do czegoś świetnego :) 
  Jeżeli spodobało Ci się moje opowiadanie i chcesz być informowany/a zapraszam do strony informowani. Jeśli to Ty chcesz informować mnie o nowych postach na swoim blogu, zapraszam do strony Tablica ogłoszeń
       Miłego czytania, 
       Rudzielec.



    -Witajcie drodzy uczniowie–zabrzmiał głos dyrektora szkoły–Albusa Dumbledora. Był to dość specyficzny człowiek–Zanim zacznie się uczta, chcę wam ogłosić, że w tym roku, odbędzie się bal bożonarodzeniowy, oraz bal dla uczniów klas siódmych. Sezon quidditcha rozpocznie mecz Gryffindor kontra Ravenclaw. Odbędzie się on 20 października. Chce was również powiadomić, że w tym roku Obrony Przed Czarną Magią, nauczać was będzie profesor Filip McCartney – był to młody, bardzo przystojny mężczyzna. Przez sale przebiegły oklaski.–Teraz możecie wcinać!–uśmiechnął się dyrektor, a stoły zaczęły się uginać od przeróżnych pokarmów.
   Ruda spojrzała w stronę Jamesa. Śmiał się z czegoś, a ona zauważyła jak jego oczy błyszczą. Zwykle ten błysk widziała, gdy planował coś z huncwotami.
   Chłopak spojrzał w stronę Lily i ich spojrzenia się skrzyżowały, ale ona spuściła szybko głowę i zaczęła się wsłuchiwać w rozmowę przyjaciółek.
- Nie mogę się doczekać do pierwszego wypadu do Hogsmeade!-mówiła Dorcas-Pójdziemy na zakupy.. może jakaś miła randka… Wiem! Wybierzemy się na solidne picie!-dziewczyny spojrzały na nią z politowaniem-No wiecie, tak po chłopsku. Nie żadne kremowe, a Ognista! - dodała z uśmiechem.
- Dora? Dobrze się czujesz? A co jeśli nas przyłapią?-spytała Ruda
- Och proszę cię... Huncwoci nam pomogą, im zawsze takie rzeczy uchodzą na sucho.
- No nie wiem.. Nie sądzę, żeby Frank mi na to pozwolił-powiedziała Alicja. Była z dziewczynami w jednym dormitorium i przyjaźniła się z nimi. Od piątej klasy spotykała się z Frankiem Longbottomem. Był to jeden z najprzystojniejszych gryfonów, do tego był całkiem sympatyczny i niezwykle lubiany. Od czasu do czasu pomagał hunwotom w kawałach.
- Weźmiemy go ze sobą! Będzie cię pilnował. - rzuciła Dorcas-A ty co o tym sądzisz Ann?
- Ja…sama nie wiem. Nigdy nie piłam dużo alkoholu. Wiecie, że mam słabą głowę.
- No właśnie Dora, ja też nie mam najlepszej głowy do picia.. Ty i Alicja jesteście stałymi imprezowiczami, a ja i Ann? My wolimy naukę - mruknęła Evans.
- Ruda! Ale ty sztywna jesteś... Zobacz to ostatni rok nauki, niedługo OWUTEMY, a później praca. Kiedy będzie czas na zabawę? No kiedy, jak nie teraz? Trzeba się cieszyć młodością! - mówiła Czarna.
-Dobra niech ci będzie. Wchodzę w to. - zgodziła się Ann, a dziewczyny ją poparły.


    Po uczcie uczniowie rozeszli się do swoich dormitoriów. Ann, Lily i Dorcas udały się do dormitorium hunwotów, aby wtajemniczyć ich w swój pomysł. Alicja poszła odwiedzić swojego chłopaka.
-Wy i picie? Medowes! Nie wygłupiaj się...- zachichotał Syriusz.



-A co Black boisz się , że mam lepszą głowę? - odgryzła się Czarna.
-Nie wątpię w twoją głowę, ale chcesz upić Rudą i Ann?- jego chichot, przerodził się już w śmiech.
-Nie chce ich upijać, chce się dobrze bawić i tyle, a im muszę pokazać co to prawdziwa zabawa.
- A czego oczekujecie od nas? - spytał rozbawiony Rogacz, podpierając się nonszalancko o ścianę.
-Pomożecie nam w powrocie z Hogsmead, tak aby nauczyciele nas nie przyłapali-powiedziała Evans.
-Dobra, ale pijemy z wami. Przyda się wam nasze zacne towarzystwo-zaproponował Łapa i wypiął dumnie pierś.
- I będzie was trzeba pilnować-odezwał się Remus. Dziewczyny zgodziły się.
   


    Kiedy dziewczyny zbierały się już do wyjścia James zatrzymał Lily, chcąc z nią chwile porozmawiać. Dziewczyny udały się do swojego dormitorium, a Evans i Potter zostali w Pokoju Wspólnym.
Chłopak długo przypatrywał się swojej ukochanej i napawał się jej pięknem.
- Mówisz, czy będziesz się tak na mnie gapił ? - spytała rozbawiona.
- Ach - jęknął - no cóż Evans..- zaczął, ale dziewczyna mu przerwała.
- Lily.
-Co? - spytał zbity z tropu .
- Mam na imię Lily. Evans to moje nazwisko. Może będzie łatwiej jak będziesz mówił mi po imieniu, bo póki co nie możesz się wysłowić.
-Tak, masz racje. Yyy..Lily . Może moglibyśmy się zaprzyjaźnić? No wiesz nie będzie już, żadnego: "Evans, umówisz się ze mną?". Zwykła przyjaźń, taka normalna.- spuścił wzrok bojąc się jej reakcji.
- Jasne. Czemu nie?
- Zgadzasz się? - rozpromienił się chłopak. Liczył raczej na coś w stylu „Spadaj, Potter”.
- Tak właśnie powiedziałam.-uśmiechnęła się.





-To świetnie! No to…Dobranoc!- cmoknął ją w policzek i uciekł do swojego dormitorium.Lily przewróciła oczami na ten gest. 



       Nie spodziewała się, że mogła by zgodzić się na przyjaźń z Potterem. Tylko czy to na pewno ten sam "rozczochrany idiota"? Zmienił się i to bardzo. Wydoroślał, a ona była z niego dumna, że odważył się na taki krok. I musiała przyznać. Rogacz coraz bardziej się jej podobał. Mimo tego postanowiła, że jeszcze poczeka. Możliwe, że teraz się stara, ale co będzie później? Może ona mu nie wystarczy? Może mu się znudzi? Co jeśli już się znudziła? 




sobota, 4 kwietnia 2015

1.Magiczny Hogwart

Witajcie, cześć i czołem ! To mój pierwszy rozdział na tym blogu, a co ważniejsze pierwszy blog! Od razu chcę zaznaczyć, że potrzebuje waszych komentarzy! Każdy nawet ten negatywny komentarz z waszej strony mi się przyda. Więc skoro już tu jesteś to proszę.. Komentuj :3
Pozdrawiam,
Rudzielec.





  Słońce schodziło już z horyzontu. Lily biegła nie zważając na to. Chciała uciec przed własnymi myślami. Głównie dotyczyły one  niejakiego Jamesa Pottera, który już od początku wakacji zaprząta się w jej głowie. Najgorsze dla dziewczyny jest to, że choćby zapierał się rękami i nogami  nie mogła przestać o nim myśleć. Tęskniła za jego uśmiechem, za jego wiecznie rozczochranymi , ciemnymi włosami. Za orzechowymi  tęczówkami. Za tym pięknie wyrzeźbionym i niezwykle seksownym ciałem. Tęskniła za nim. Co się z nią w ogóle dzieje? To Potter. Może jest zabawny, przystojny i takie tam, ale.. To Potter!


  Następnego dnia o godzinie 10:30 Evans została przywieziona przez rodziców na stacje Kings Cross. Była to już jej ostatnia podróż do Hogwartu. Pożegnała się z rodzicami i razem ze swoim kufrem i sową wbiegała na peron 9 ¾.
-LILY-biegła, krzycząc do niej Dorcas Meadowes, która była dla niej jak siostra. Mówiły sobie wszystko i wiedziały o sobie wszystko. Dorcas była szatynką o brązowych oczach. Uznawana za jedną z najładniejszych dziewczyn w szkole. Dziewczyna wrażliwa, ale z temperamentem i lepiej z nią nie zadzierać. Dziewczyny rzuciły się na siebie piszcząc i podskakując jak małe dzieci. Nie widziały się całe wakacje.
-Doraa!- odezwała się Lily –Ale się opaliłaś w tej Hiszpanii – stwierdziła, lustrując wzrokiem przyjaciółkę.
-Taa. Skóra mnie cała piecze i tyle z tego – odpowiedziała z grymasem na twarzy – Patrz, huncwoci!
-Cześć dziewczyny! – przywitał się Remus Lupin, znany również jako Lunatyk. Był on jednym z czterech huncwotów i razem z Lily pełnił funkcje prefekta. Wspaniały człowiek i jeszcze lepszy przyjaciel. Niektórzy nazywali go mózgiem huncwotów, bo uczył się z nich najlepiej (co nie oznacza , że reszta źle radziła sobie z nauką).
-Hej Remus! – odpowiedziały dziewczyny.
-Czołem śliczne- przywitał się Syriusz Black. Był najlepszym przyjacielem Jamesa i jednym z huncwotów, nazywali go Łapą. Syriusz był  tak samo jak Potter, najprzystojniejszym chłopakiem w szkole. Black wykorzystywał to jak mógł i przez to był uznawany za szkolnego casanove. Ten kto go naprawdę znał wiedział, że tylko zgrywa twardziela i tak naprawdę jest wrażliwy.
-Black, zabieraj te łapy – oburzyła się Czarna, kiedy chłopak położył rękę na jej talii. Spojrzała na niego wzrokiem pełnym jadu, a na jej policzki wkradł się delikatny rumieniec.  Remus i Lily zachichotali. Wiedzieli, że ta dwójka ma się ku sobie od bardzo dawna. – no co się tak głupio uśmiechasz? Weź tą rękę!
-Naturalnie , o pani! – jego ręka pomknęła ku jej ramieniu. Dziewczyna już nic nie powiedziała tylko sama ją strząchnęła.
- Gdzie reszta huncwotów? – spytała Ruda.
-Rogacz stoi tam – wskazał Black. Oczom Lily ukazał się James, przytulający jakąś dziewczynę. Nagle odkleili się od siebie, a ona pocałowała go w policzek. Evans widząc tą scenę zaczerwieniła się ze złości i poczuła fale nagłej zazdrości o chłopaka-Nie martw się Ruda! To jego kuzynka. Nie musisz być zazdrosna-dodał chłopak, uśmiechając się zadziornie.
-Nie martwię się, Black – skłamała, na co on tylko się krótko zaśmiał .
-Chodźmy zająć przedziały–powiedziała Dorcas, czujnie przyglądając  się Lily.


  W pociągu do huncwotów dotarli James i Peter. Peter Pettigrew również był huncwotem. Odstawał on jednak od swoich kolegów. Nie był zbytnio zdolny w nauce, ani przystojny.  Mimo to był ich przyjacielem i lubili go takim jaki jest.
-Jak się czujesz, Lunio? – spytał Rogacz.
-Tak jak zawsze przed pełnią.–odparł krótko. O tym, że Remus Lupin był wilkołakiem, wiedzieli jedynie huncwoci, dyrektor szkoły, pani Pomfrey i profesor McGonagall. Chciał powiedzieć również dziewczyną, ale bał się, że go odrzucą i zaczną się go bać. Co prawda Syriusz, Peter i James tego nie zrobili. Ba! Stali się nielegalnymi animagami. Syriusz zmienia się w psa . James w jelenia, a Peter w szczura. A dziewczyny? No cóż, mogą przyjąć to nieco inaczej.


  W tym samym czasie :
-Liliann Evans!–krzyczała Czarna–co to w ogóle miało być? Myślisz, że ślepa jestem?!  Widziałam z jaką zazdrością patrzysz na Rogacza, pytanie tylko czemu mi nic nie powiedziałaś?
-Nie krzycz na mnie Meadowes! Ty też święta nie jesteś – oburzyła się Ruda – Och Black zabierz te łapy – mówiła udając głos szatynki.
-Ale o czym wy mówicie? –przerwała im zdezorientowana Ann Lorens. Była to skromna dziewczyna. Miała niebieskie oczy i blond włosy. Przyjaźniła się z Lily i Dorcas.
-No jak to o czym? Lily zakochała się w Jamesie! –Ann wytrzeszczyła oczy z niedowierzenia.
-Wcale nie!
-Tak! Nie kłam już Evans – powiedziała Dorcas.
-Nie zakochałam się w nim!–krzyknęła– chyba po prostu .. zaczął mi się podobać i to cholernie – dodała już znacznie ciszej.
-Ha! Wiedziałam–uśmiechnęła się Czarna-Teraz tylko się z nim umów.
-Chyba oszalałaś.. Co mam iść do niego i powiedzieć  „Hej Potter! Podobasz mi się, ale nie jestem pewna czy cię kocham. Umówisz się ze mną?”
- Dramatyzujesz Lilka –stwierdziła dotąd milcząca Ann–James ugania się za tobą od dawna. Jak zaprosi cię na randkę, to się po prostu zgodzisz i tyle.
-Przemyśle to. Wybaczcie, ale idę po Remusa i na zebranie prefektów.–oznajmiła Ruda i wyszła z przedziału.



  Lily siedziała przy stole, patrząc na podest. Stali tam pierwszoroczniacy. Czekali na ceremonie przedziału i widać było, że bardzo się denerwowali. Ruda przypomniała sobie jak kilka lat temu sama stała na tym samym podeście i o mało co nie narobiła w spodnie ze zdenerwowania. Uśmiechnęła się na to wspomnienie. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że jest w Hogwarcie, że jest w domu. Jest tu już ostatni rok.
Cudowny Hogwart *.*