-Już wstałaś? – spytał ją Rogacz, zachrypniętym głosem.
-Pić mi się chciało.
-To się nazywa kac, Lilka. – wyszczerzył do niej zęby.
-O taak… Chyba przesadziłam z alkoholem. James, jak znalazłam się w twoim łóżku? – zarumieniła się. – My chyba nie?
-Nie! – odpowiedział szybko. – Wszyscy tutaj są. To znaczy, prawie wszyscy, bo Ala poszła do Longbottoma.
-Ale dlaczego u was?
-Dora chciała spać z Syriuszem, a ty i Ann powiedziałyście, że jesteście za młode aby zostać ciotkami. Przyszłyście tu żeby ją pilnować. – wyjaśnił.
-Black i Dorcas. Kto by pomyślał? – mówiła spoglądając na przyjaciółkę wtuloną w Łapę, tak jakby chłopak miał uciec za chwilę na koniec świata.
-Czułem, że to się tak skończy. Łapa się chyba zakochał, ale nie mów nikomu. – teatralnie przyłożył palec wskazujący do ust, na co Ruda zachichotała.
-Dotrzymam tej tajemnicy – uśmiechnęła się.
-Wiesz.. mógłbym budzić się tak codziennie. – stwierdził po chwili.
-Na kacu? – zaśmiała się.
-Przy tobie.
-James…
-Nic nie mów Lily. Wiem, że łączy nas tylko przyjaźń, ale marzyć można. – poczochrał jej rudą głowę. – Raczej się ze mną nie umówisz co, Evans?
-Kto wie Potter? Kto wie?
-A umówisz? – zapytał podekscytowany jak małe dziecko.
-Spadaj! – wytknęła mu język i uciekła do łazienki. Szukający opadł z powrotem na poduszki. Zastanawiał się co pociąga go w tej rudej wiedźmie. Jest wredna, cyniczna, gburowata, złośliwa, mściwa, ale także inteligentna, zabawna, piękna, szczera, przyjacielska... Czemu ona?
-Syriusz! Podnieś się z mnie.. – zachichotała Dora.
-Wygodna jesteś – uśmiechnął się do niej.
-Wiem, ale muszę wstawać.
-A to niby czemu? – uśmiechnął się po huncwocku.
-Muszę sprawdzić co z Ann, Alą i Lilką.
-Ruda w łazience. Alicja u Franka, a Ann poszła z Remusem na spacer.
-Syriusz.. nie można tak cały dzień leżeć w łóżku. – zagroziła mu palcem.
-Masz rację. Poczekaj tu chwilkę, proszę. – wstał ubrał koszulkę oraz spodnie i wybiegł z dormitorium. Kilka minut później wrócił z tacą przysmaków i dwóch szklanek z sokiem dyniowym. Postawił tackę na stoliku nocnym i pocałował swoją dziewczynę w czoło. – Proszę księżniczko.
-Jesteś niesamowity. –uśmiechnęła się do swojego chłopa.
-Wiesz, że będą plotki o tym, że wyrwałem najładniejszą dziewczynę w Hogwarcie?
-Wiem, ale wiem też o tym, że twoje fanki załamią się, gdy zobaczą nas razem.
-Trudno. – powiedział i zabrał się za bułeczki.
Ann i Remus spacerowali przez błonia. Była piękna pogoda, niebo było bez chmurne, a słońce świeciło jak nigdy we wrześniu. Chłopak myślał o tym, że niedługo księżyc jak co miesiąc nad nim zapanuje. Musi kiedyś powiedzieć o swojej przypadłości blondynce, ale jeszcze nie teraz. Przecież może wystraszyć się i uciec od niego, a to ostatnia rzecz jaką by chciał.
-O czym tak myślisz? – spytała Lorens.
-O niczym konkretnym – skłamał – Ann muszę ci coś powiedzieć – spojrzał jej w oczy.
-Tak?
-Zakochałem się w tobie. – powiedział cicho. Reakcja dziewczyny była natychmiastowa. Ustała na palcach i mocno pocałowała Lunatyka w usta. Chłopak podniósł blondynkę i okręcił się z nią.
-Ja w tobie również, wariacie.– szepnęła mu do ucha.
Od wypadu do Hogsmeade minęło już kilka dni, a wiadomość o tym, że w szkole są dwie nowe pary rozniosła się bardzo szybko. Żeńska część szkoły była wprost załamana, gdy dowiedziała się, że Dorcas „ukradła” im Łapę.
-Hej, Meadowes! – krzyknęła jakaś wytapetowana blondynka z końca korytarza, na którym stała Lily i Dora. Czarna natychmiast ją rozpoznała. Ta dziewczyna latała za Syriuszem jak ćma za światłem. Owa blondwłosa podeszła do dwóch gryfonem i wzrokiem bazyliszka spojrzała na Dorcas – Syri zostawi cię natychmiast, jak tylko zrozumie, że jesteś kiepska w łóżku. Tylko po to z tobą jest. On kocha tylko mnie i zawsze tak będzie, więc może powinnaś grzecznie go zostawić w spokoju, bo inaczej ci w tym pomogę.
Dorcas spojrzała na nią jak na starą, zgniłą kanapkę, po czym spokojnie rzekła:
-Odsuń się skarbie, bo śmierdzisz zazdrością na kilometr. Zrozum też, że Black nie lubi używać szpachelki, żeby zorientować się, że dziewczyna ma coś pod taką tapetą, jaką ty masz na twarzy. – blond puchonka, rzuciła Meadowes jeszcze jedno wrogie spojrzenie i odeszła z kwaśną miną.
-Często tak do ciebie podchodzą? – spytała Lily.
-Nie, ale to i tak irytujące.
-Chyba powinnaś pogadać z Łapą.
-Albo sama to jakoś załatwić…- zamyśliła się Czarna – Chodźmy na lekcje, Lils.
Lekcja wróżbiarstwa wyglądała mniej-więcej tak, że nauczycielka- Kasandra Trelawney, przepowiadała uczniom ich szybką śmierć. Zwykle wypadało na Jamesa i Syriusza. Na tą dwójkę uwzięła się najbardziej.
-Witajcie młodzi uczniowie i absolwenci tej szkoły! – zaskrzeczała. – Dziś powróżymy trochę z fusów od herbaty.
-Pani Profesor? – spytał cicho Peter.
-Tak?
-A czy ma Pani może jakieś herbatniczki do tej herbaty? – powiedział z rozbawieniem. Klasa wybuchła gromkim śmiechem.
-Od zawsze wiedziałam, że ty, Pettigrew nie masz daru wróżenia. Spójrz tylko na pannę Hopkins. – wskazała na niską, ale bardzo ładną krukonkę siedzącą w rogu klasy. – Ona zna się na wróżbiarstwie i od razu widać, że jej wewnętrzne oko jest aktywne. Od jutra będzie udzielała ci korepetycji. Wracajmy do lekcji. – rzekła po czym zaczęła przechadzać się po klasie.
-Zrobiłeś to specjalnie? – szepnął do Glizdogona, Lupin.
-Wiedziałem, że mi ją przydzieli. – uśmiechnął się Peter.
-No to od jutra masz korepetycje z Amy Hopkins. Gratulacje stary.
Po lekcjach James jako kapitan drużyny zwołał wszystkich swoich zawodników na trening.
-Cześć wszystkim. To nasz pierwszy trening w tym roku. Jak już wiecie, niedługo zmierzymy się z Krukonami. Ten mecz musimy wygrać, a będzie ciężko bez jednego ścigającego. –zaczął kapitan i szukający. Dla Pottera Quidditch był jak druga miłość (pierwszą była Lily). W tej grze mógł się zatracić, odprężyć i był w niej najlepszy w Hogwarcie.
-Zgłaszam się na ochotnika. – zabrała głos czarnowłosa dziewczyna.
-Dora? Świetnie! – rozpromienił się Rogaty. – Maiłem cichą nadzieje, że uratujesz mi tyłek. – szepnął.
-Co? Ty? – zdziwił się Syriusz.
-Masz coś przeciwko, Black? – uniosła jedną brew do góry, robiąc przy tym swoją groźną minę.
-Wybacz kotku, że się tak spytam, ale czy ty w ogóle kiedyś dosiadałaś miotły?
-Łapa, opanuj się. – powiedział James.
-Cicho bądź, Potter. Nie wierzy? To się przekona. Dajcie mi obrońcę, a pokaże na co mnie stać. – ustała przy swoim chłopaku i spojrzała mu w oczy.
Po chwili Dorcas siedziała na miotle i trzymała w ręku kafla. Frank Longbottom jako obrońca nie zdołał obronić, ani jednego jej rzutu. Powróciła z powrotem na ziemie i ponownie stanęła przed Syriuszem, który miał teraz zdumioną minę.
-I jak kotku, jakieś obiekcje co do mojej gry? – spojrzała mu w oczy.
-N-nie. – wyjąkał.
-To świetnie. – uśmiechnęła się do niego zadziornie i poszła do szatni się przebrać.
-Mogłeś się nie udzielać. – poklepał go po plecach Rogacz.
-To mogłeś mi powiedzieć, że moja dziewczyna tak dobrze gra.
-Nie pytałeś. Gram z nią od małego.
-To czemu wcześniej nie zgłaszała się do drużyny? – spytał Black.
-Bo nie chciała być w cieniu braci. Nigdy nie dorówna Nickowi i Tymonowi. – odparł Potter.
-No tak! Mogłem się domyśleć. – popukał się otwartą dłonią w czoło.
Meadowes wróciła do swojego dormitorium wściekła. Była zła na Syriusza i na jego głupotę. Z drugiej strony była usatysfakcjonowana tym, że pokazała mu na co ją stać. Weszła do łazienki i wzięła gorącą kąpiel. Była sama w dormitorium, ponieważ dziewczyny siedziały w Pokoju Wspólnym i odrabiały lekcje. Kiedy woda zrobiła się już chłodna, wyszła z wanny. Obwinęła się ręcznikiem i wyszła z łazienki. W pokuj czekał na nią Łapa. Kiedy tylko Dorcas go zobaczyła, wydała z siebie cichy pisk.
-Co ty tu robisz? – spytała, poprawiając ręcznik i krzyżując ręce na piersi.
-Przyszedłem cię przeprosić. Wiesz, że czasem gadam głupoty. – zrobił do niej maślane oczy.
-Czasem? – uniosła brwi.
-Czasem. Doruś nie gniewaj się już na mnie. – podszedł bliżej, a ona zrobił krok w tył. – Boisz się mnie?
-Skąd. – był coraz bliżej.
-To czemu się odsuwasz? – kolejny krok w tył.
-Bo lubię. – Czarna bała się, że jeżeli Syriusz zbliży się do niej, to nie wytrzyma i mu ulegnie.
-Jasne. – Dorcas w tej chwili opierała się już o ścianę, a Łapa stał nad nią i trzymał swoją rękę tuż przy jej głowie. – Aż tak na ciebie działam? – uśmiechnął się zadziornie.
-Wysoko się cenisz, Black. – powiedziała drżącym głosem.
-I co teraz, Meadowes?
-Nie wiem, Black. – powiedziała, a on wpił się w jej usta. Był to pocałunek namiętny i szalony. Po chwili przeniósł swoje usta niżej, na jej szyje. Powoli zmierzał do obojczyka. Dora wydała z siebie cichy jęk rozkoszy. Ucałował jej lewe i prawe ramie, po czym znowu powrócił do jej ust.
-Przeprosiny przyjęte? – spytał wreszcie odklejając się od niej.
-Przyjęte. – wyszeptała.
Znowu zaczęli się całować. Powoli zmierzali do łóżka Czarnej. Upadli na nie, nie zaprzestając pocałunku.
– Syriuszu… ja chyba nie mogę. – przestała nagle Dora, przypominając sobie co powiedziała jej blond włosa fanka Blacka. – Ja jeszcze nigdy nie… no wiesz. – zaczerwieniła się.
-Spokojnie. Poczekam ile będziesz chciała. – uśmiechnął się do niej.
-Dziękuje. – odwzajemniła uśmiech. Syriusz już miał się podnieść z łóżka, kiedy czarnowłosa złapała go za rękę. – Zostań na noc. Proszę. – powiedziała błagalnym tonem.
-Dobrze, mała. – pocałował ją w czoło.