-Zgaś to Evans, bo mi w oczy świeci.
-Przykro mi Black. Powiesz mi uprzejmie co tu robisz?
-Nie mów, że ci przykro, bo wiem, że to kłamstwo. A co ja tu robię? Przecież sama widzisz, że leże. – odparł, szepcząc.
-Widzę, że leżysz. Tylko czemu na podłodze?
-Bo Dora rozpycha się na łóżku i spadłem. – przekręcił oczami chłopak.
-Spałeś z Dorą? Black, wy chyba nie…?
-Na litość boską, Evans! Zależy mi na Dorcas i nie jestem taki zły jak ci się wydaje. – obraził się chłopak.
-Nie odpowiedziałeś na moje pytanie.
-Tylko spaliśmy. Zadowolona?
-Owszem. Pamiętaj, że jak ją skrzywdzisz to ja skrzywdzę ciebie. – zrobiła swoją gniewną minę. – A teraz dobranoc. – powiedziała przesłodzonym głosem.
Syriusz ułożył się z powrotem na łóżku Meadowes. Objął swoją dziewczynę w tali i schował twarz w jej pięknych włosach. Pocałował ją w czubek głowy. Czemu wszyscy uważają, że chodzi mu tylko o jedno? Dobrze, może kiedyś źle traktował kobiety, ale przecież z Dorcas będzie inaczej. Nie zdradzi jej i będzie dla niej oparciem. Może w końcu stworzy prawdziwy związek? Łapa rozmyślając, natychmiast pogrążył się w głębokim śnie.
Wkurzona szatynka o brązowych oczach szła właśnie na śniadanie. Co było
powodem jej złości? Może raczej kto! Otóż powodem jej złości była niejaka
puchonka z siódmego roku, która wprost męczyła ją z niezwykle „ważnego” powodu.
Dorcas Meadowes jest uznawana za najbardziej znienawidzoną przez żeńską część
szkoły, dziewczynę. Tylko dlatego, że po prostu się zakochała. Ba! Zakochała
się w najbardziej rozchwytywanym chłopaku w zamku, czyli w Syriuszu, który w
tej chwili powinien ją wspierać i pocieszać, że wcale nie jest taką podłą
szmatą za jaką ją uważają. Gdzie jest jej niezwykle czuły i kochający chłopak?
Łapa jak to Łapa, knuje jakiś niezwykle szatański i zapewne głupi kawał z pozostałymi huncwotami! Dorcas podczas
śniadania usiadła przy stole gryfonów, wokół swoich przyjaciółek.
-Dziewczyny, musicie mi pomóc. – rzekła spokojnie
Meadowes.
-Hmm? – mruknęła Ala, przeżuwając bułeczkę.
-Pewna fanka Blacka doprowadza mnie do szału. Co jakiś
kwadrans nasyła na mnie wściekłe tapeciary… Nie wytrzymuje! Związek z Syriuszem
jest moim najbardziej skomplikowanym związkiem – wydała jęk rozpaczy.
-Wiedziałam, że tak będzie! Miałaś mu powiedzieć o tych
akcjach – zagroziła palcem Ruda.
-Całe dnie siedzi z huncwotami. Teraz knują coś z
Peterem… No wiecie chcą żeby poderwał Amy – uśmiechnęła się blado.
-Tak, Remus coś wspominał. – zamyśliła się Ann.
-Frank również. Ale co z tą nawiedzoną fanką Blacka? Skąd
wiesz, że to ona nasyła na ciebie te wszystkie wściekłe wielbicielki? – spytała
zaciekawiona Alicja.
-Ponieważ mi o tym powiedziała. Ale to nie koniec.
Szykuje coś na mnie, po prostu to wiem. Ostatnio słyszałam jak rozmawia z
kapitanem drużyny puchonów, aby pocałował mnie na oczach Syriusza. Z tego co
wiem się nie zgodził, ale na pewno wymyśli coś innego. Ona sobie nie odpuści –
schowała twarz w dłoniach.
-Dori musisz coś zjeść. Zajmiemy się nią jakoś, razem coś
na pewno wymyślimy. – pocieszała przyjaciółkę, Lily.
-Ja chyba nawet coś mam. – zaklaskała w dłonie Sprint –
Przypomnij mi Dor, jak ta dręczycielka się nazywa?
-Olivia Roth.
-No więc tej całej Roth, wydaje się że kocha Syriusza z
wzajemnością i nasyła na ciebie chłopaka, żeby Łapa myślał, że go zdradzasz. –
zaczęła brunetka – Olivia chce ci uświadomić, że nic nie czujesz do Syriusza i
masz się od niego odwalić. Tak naprawdę
to ona nic do niego nie czuje. Po prostu pragnie być kochana i obrała sobie za
cel Łapę, ponieważ każda na niego leci. No prawie każda, bo połowa jest
bardziej zainteresowana Jamesem.
-Ala, do czego zmierzasz? – poirytowała się Ruda.
-Lils pomyśl! Każda była „dziewczyna” Blacka, przeżywała
załamanie nerwowe jak tylko Syriusz z nią zerwał. Jak się leczyła? Po prostu
nowym, ale bardziej stabilnym związkiem. Tej całej Olivi Roth trzeba znaleźć
normalnego chłopaka! Potrzebuje przystojnego, czułego, kochającego faceta.
-Tylko kto by ją chciał? – prychnęła Dorcas.
-Przecież nie była aż taka zła. Okey może miała trochę za
mocny makijaż, ale była całkiem ładna. – szturchnęła ją w ramię, Evans.
-Musi to być ktoś znajomy. Może James? – zaproponowała Alicja.
-Żartujesz? On świata poza Lilką nie widzi. Nigdy by się
nie zgodził. – zaprzeczyła Ann – Myślałam o tym chłopaku, który dzieli pokój z
Frankiem. Był całkiem miły i chyba nie miał dziewczyny, prawda Ala?
-Och tak! To Zack Walker! Jest niesamowicie sympatyczny i
do tego całkiem przystojny.
-Ten sam co gra ze mną w drużynie quidditcha? –
zaciekawiła się Meadowes, robiąc przy tym zniesmaczoną minę.
-Ten sam. – odparła Alicja.
-No to pech. Pamiętacie jak w czwartej klasie chodziłam
na bardzo tajemnicze randki? – spytała. Kiedy dziewczyny skinęły głowami na
znak, że pamiętają, Dorcas kontynuowała – To z nim się wtedy spotykałam. Chyba
złamałam mu serce i mnie teraz nienawidzi… Ostatnio na treningu o mało nie
zrzucił mnie z miotły. Wątpię, aby chciał mi w jakikolwiek sposób pomóc.
-Nie musi wiedzieć, że to ty potrzebujesz pomocy. –powiedział
przebiegle Ruda upijając łyk soku dyniowego.
Podczas, gdy dziewczyny bawiły się w swatki i ratowały Dorcas, huncwoci
planowali jak pogodzić szlabano-randkę, Petera i wyprawę do Zakazanego Lasu
wraz z Remusem. Lunatyk podczas pełni był wyjątkowo niebezpieczny i jak zwykle
odradzał swoim przyjaciołom wspólnego wypadu. Przy każdej pełni towarzyszył mu
niewyobrażalny strach. Nie o siebie, ale o swoich przyjaciół, których mógł
nawet zabić w postaci wilkołaka.
-Spokojnie Peter, możesz iść z Amy, poradzimy sobie bez
ciebie. – zapewnił Lupin.
-Przecież to tylko szlaban. Zawsze mogę poprosić ją żeby
wypuściła mnie wcześniej, a jutro zaproszę ją na randkę. W końcu ktoś musi
unieszkodliwić Bijącą Wierzbę. –uśmiechnął się pocieszająco, Pettigrew.
-I to jest nastawienie prawdziwego huncwota! Jestem z
ciebie dumny, Glizdogonie. Przyjaźń ponad kobiety. – Syriusz otarł z policzka
niewidzialną łzę.
-Odezwał się ten, który lata za swoją kobietą jak ćma za
światłem – zaśmiał się James i oberwał od Blacka, poduszką. – Rzucasz jak baba,
Łapciu.
-Zamknij się Jeleniu.
-Jakiś ty agresywny. Myślałem, że Dora zaspokoiła twoje
potrzeby, jeśli wiesz co mam na myśli – uśmiechnął się po huncwocku, Rogacz.
-Czy wszyscy na świecie uważają, że chodzi mi tylko o
jedno? – zdenerwował się Łapa.
-Czyli nie spałeś jeszcze z Dorcas? – zdziwił się James –
Ale przecież nie wróciłeś na noc.
-Spałem, ale tylko spałem. Obok niej. Było już naprawdę gorąco,
ale Dori nie chce się spieszyć, a ja nie chcę naciskać. Zależy mi na niej.
-Syriusz Black ma celibat? Ciekaw jestem jak długo
wytrzymasz. – zaśmiał się Remus, przeżuwając kawałek czekolady.
-I ty przeciwko mnie?
-Kiedyś nie wypuszczałeś dziewczyn z łóżka. Nie bądź więc
taki zdziwiony. – powiedział Peter, który właśnie szykował się do wyjścia.
-Powodzenia! – krzyknął
James do Glizdogona, który znikał za drzwiami dormitorium.
Lily właśnie szła wraz z Alicją do pokoju Zacka Walkera. Rudowłosa zapukała
w drzwi, ale brunetka tylko się zaśmiała i otworzyła je. Swobodnie weszła do
pokoju i usadowiła się na łóżku swojego chłopaka, po czym przytuliła się do
niego.
-Hej Zack. – przywitała się Sprint. – To moja
przyjaciółka Lily, ale już ją pewnie znasz.
-Kto nie zna tej laski od Pottera? – zaśmiał się szatyn.
– Jestem Zack Walker.
-Przecież wiem. Kto nie zna chłopców z drużyny? – Lilka
wprost nienawidziła kiedy ludzie mówili o niej „ta od Pottera”, ale dla Dorcas
zrobiła wyjątek i jedynie uśmiechnęła się promiennie do Zacka.
-W sumie to przyszliśmy do Ciebie z prośbą... Musisz nam
pomóc – powiedziała stanowczo Ala.
Dziewczyny wyjaśniły Zackowi, że to Lily potrzebuje jego
pomocy, ponieważ nęka ją niejaka Olivia Roth z Hufflepuffu. Powiedziały mu żeby
ją jakoś odprężył i uświadomił, że chłopcy zwracają na nią uwagę.
-Oszalałyście? Nie znam jej…
-Zack, prosimy cię o to. Pomóż nam, bo inaczej Lily
będzie wiecznie nękana. – prosiła Alicja.
-A jak nie jestem w jej typie?
-Musisz być bardziej pewny siebie, Walker. Poza tym, może
być dobra zabawa. – udzielił się Frank – Stary co ci szkodzi?
-Dobra! Okey, zgadzam
się, ale musicie mi o niej powiedzieć coś więcej.
Peter siedział z Amy w bibliotece, ale myślami był
zupełnie gdzie indziej. Mimo, że bardzo bał się wieczornych wypadów do
Zakazanego Lasu wraz z Lunatykiem, był bardzo szczęśliwy będąc z przyjaciółmi i
pomagając Remusowi. Amy była naprawdę piękną i niesamowitą dziewczyną, ale
huncwot jak to huncwot nie mógł się skupić na jej słowach i miał nieustanną
potrzebę przeżycia przygody.
-Amy? – spytał nieśmiało.
-Tak, Peter?
-Czy mógłbym wyjść trochę wcześniej?
-Tak, oczywiście. Spokojnie nie powiem nic Trelawney. –
uśmiechnęła się krukonka.
-Dziękuje. Masz może ochotę – odchrząknął – Amy, czy chciałabyś
kiedyś, może ze mną, wyjść gdzieś się może spotkać ze mną? – spytał niedbale i
szybko dodał – Oczywiście zrozumiem jeżeli nie..
-Przestań, Peter! Oczywiście, że mam ochotę. – roześmiała
się promiennie.
-Świetnie! Kiedy ci pasuje?
-Po prostu przyjdź kiedy będziesz miał czas i weź mnie na
spacer, a obiecuje że z chęcią pójdę.
-Okey. W takim razie do zobaczenia! – uśmiechnął się na
odchodnym.
Dzień skończył się dla wszystkich pomyślnie. Może prawie
dla wszystkich, gdyż Remus walczył jak co miesiąc z blaskiem księżyca, który
zmieniał go w groźną bestię. Chłopak zapomniał, że od ostatniej pełni różni go
to, że teraz ma dziewczynę, która kompletnie nic nie wie o jego przypadłości.